wtorek, 9 lipca 2013

To nie była dziewczyna. To była Katrina.

To było dziwne, fakt. Ale jeszcze dziwniejsze było to, że on był z tego zadowolony. Jakoś tak potwornie zadowolony. Tak jakby było z czego.
Szedł z dziewczyną za rękę.
Jak w jakimś kurna przedszkolu.
Był z dziewczyną na randce.
Ale on nie chodzi przecież na randki.
Całował się z dziewczyną.
I co w tym niezwykłego?
Nie przespał się z dziewczyną.
To było najdziwniejsze.
Ale to nie była dziewczyna. To była Katrina. Huragan. A huragany pojawiają się znikąd i niszczą wszystko. Ten konkretny huragan niszczył filozofię życiową Richarda Freitaga. I co więcej, budował nową. Tylko od kiedy huragany coś budują?

- ... a Putin jest moim dziadkiem.
- Co? - spytał Richard totalnie zdezorientowany.
- Musiałam jakoś zwrócić na siebie twoją uwagę. - Katrina wzruszyła ramionami.
- Zamyśliłem się.
- Trudno było nie zauważyć. - jej uśmiech był naprawdę powalający.
- To o czym mówiłaś? - spytał, spoglądając na ich splecione dłonie. Nigdy wcześniej nie trzymał dziewczyny za rękę. Jak już za coś trzymał, to za tyłek.
- Pytałam o której wyjeżdżasz. - wyjazd. Czemu ona musiała o tym wspomnieć? Zaraz. On o tym nie wspominał, więc...
- Skąd wiesz, że wyjeżdżam?
Zawahała się. Na ułamek sekundy, ale jednak.
- Przeczytałam gdzieś.
- O dziewiątej.
Kiwnęła nieuważnie głową.

Otworzyl przed nią drzwi do klatki.
- Do mnie czy do ciebie? - spytał, gdy szli po schodach.
- Co? -  byli już na ich piętrze.
- Noo... - nie wiedział jak jej to powiedzieć.
- Idź spać Richie. Musisz być w formie na jutro. - zaczęła gmerać kluczem w zamku.
- Ale jak? - wyglądał jakby był na skraju załamania nerwowego.
Podeszła do niego i cmoknęła go w policzek.
- Nie sypiam z facetami po pierwszej randce. - wyszeptała mu do ucha i położyła rękę na klamce. - Dobranoc skarbie.
Dłuższą chwilę stał tam, wpatrując się w drzwi do jej mieszkania. Zamknięte dla niego. Ale prędzej czy później się otworzą, prawda?

~~~

Katrina weszła do mieszkania, z trudem hamując śmiech. Nie sypia z facetami po pierwszej randce, dobre. No ale w sumie, co prawda to prawda. Bo nie sypiała "po", tylko "przed". A w zasadzie to po prostu sypiała, bo jaki sens ma chodzenie na randki po fakcie.
- Już wróciłaś?! - głos brata wyrwał ją z zamyślenia.
- Taa... - skierowała się do salonu.
Jej braciszek leżał rozwalony na kanapie, oglądając jakiś kiepski film akcji i zajadając się chipsami. Usiadła obok niego.
- Co ty masz na sobie? - spytał, wciskając pauzę.
Marynarka Richarda. Zapomniała o niej zupełnie.
- Nic takiego. - uśmiechnęła się lekko.
- Chyba będziecie musieli znowu się spotkać, żebyś mogła mu ją oddać.
- Uwierz mi braciszku, że nie tylko po to.
- Kat...
- Wiem. Wiem, że się martwisz.
Brat usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Nic ci na to nie poradzę.
- Ja się zmieniłam od tamtej pory.
- Wiem. Widzę. Tylko nie chcę, żebyś znowu cierpiała, rozumiesz?
- Mam dwadzieścia dwa lata...
- Nieskończone. - jego kąciki ust uniosły się w górę.
- Czepiasz się. W każdym bądź razie nie potrzebuję niańki, tylko brata. Jak coś nie wyjdzie, skopiesz mu tyłek i tyle.
- Umowa stoi. Oglądasz ze mną?
- Nie ma mowy.
- Chcesz pogadać?
- Już pogadaliśmy. - Katrina zsunęła szpilki z nóg i zwinęła się w kłębek z głową na kolanach brata.
- Chyba jednak potrzebujesz niańki. - głaskał ją po głowie tak jak dwadzieścia lat temu. Pewne rzeczy się nie zmieniają.
- Głuptas.
- Nie ma to jak usłyszeć porządną obelgę z twoich ust.
- Brakuje mi ciebie tak na co dzień, wiesz?
- Mi ciebie też mała. Ale takie życie, nie?
- Co u Claudii?
- Stworzyła z mamą stowarzyszenie "chcę ślubu".
- Najwyższa pora, ile wy już razem jesteście? Siedem? Osiem lat?
- No osiem. Ale to nie jest takie proste.
- To co w tym trudnego?
Westchnął i spojrzał na znieruchomiałego faceta na ekranie.
- Ty.
- Ja? Przecież ja wam życzę jak najlepiej.
- Chciałbym żebyś była na moim ślubie.
- Andi...
- No właśnie.
- I chcesz mi powiedzieć, że się nie ożenisz, bo nie przyjdę na twój ślub? To chore.
- Nie sądzę. I zdania nie zmienie.
- Czemu chcesz mnie do tego zmusić? - wiedział, że nie chodzi o ślub. Jak zawsze chodziło o rodziców.
- Bo to za długo trwa, nie uważasz?
Podniosła się i wstała.
- Pomyślałeś kiedyś, że może ja nie mam im nic do powiedzenia? Po tym, co oni powiedzieli mi?
- Byli wtedy trochę zdenerwowani.
- Co nie zmienia faktu, że ojciec powiedział, że jak znowu to zrobię to nie chce mnie więcej widzieć.
- Myślę, że zmienił zdanie.
- Mam to gdzieś. Jedyną osobą, na którą mogłam zawsze liczyć jesteś ty.
- Więc zrób to dla mnie. Przemyśl to chociaż.
- Przemyślę. Dobranoc. - odgrodziła się od niego drzwiami do swojej sypialni.
Oparła czoło o ścianę. Chciała wsunąć kosmyk za ucho i wtedy znowu zauważyła, że ma na sobie marynarkę Richarda. Otarła się policzkiem o własne ramię i poczuła znajomy zapach.
Zapach, który teraz dodał jej otuchy i wyparł z głowy niechciane myśli, zastąpione obrazem chłopaka. Chłopaka, który powoli przywracał jej nadzieję.

***

Nawet tu zepsułam. Chyba czas kończyć z pisaniem, bo ostatnio wybitnie mi nie idzie.
A ten jej brat to jest tak oczywisty, że nie wiem, co Wy się tak zastanawiacie.
Pozdrawiam ;**