niedziela, 25 sierpnia 2013

Uroki skocznego życia.

Przed siedzibą Niemieckiego Związku Narciarskiego zebrały się chyba wszystkie kobiety mieszkające w Oberstdorfie. Nie, oczywiście nie wszystkie.
Katriny tu nie było.
Richard czuł się molestowany. Odkąd wysiadł z samochodu był ściskany, poklepywany, oślepiany błyskiem flesza i ogłuszany dzikim piskiem młodszej części zgromadzenia.
Rozejrzał się dookoła i stwierdził, że w sumie nie ma najgorzej. Nie miał prawa narzekać, bo w porównaniu z Wellingerem miał względny spokój.
Zrobił sobie zdjęcie z panią, która była z pewnością starsza od jego matki i uciekł w stronę busa.
- No wreszcie. - na twarzy Wanka wykwitł złośliwy uśmieszek. - Czyżby ta twoja nie chciała cię puścić?
- Zamknij się idioto. - Freitag odepchnął go i padł na wolne miejsce obok Freunda, który przyglądał mu się z wyraźnym zainteresowaniem.
- Nie wiem co ci Wank nagadał, ale nie musisz wierzyć w każde jego słowo. - zwrócił się do niego Richard.
- Czyli to nieprawda, że się zakochałeś? - spytał Sev.
- Oczywiście, że nie.
- Czyli idziemy w Ramsau na dupy?
- No ba. Codziennie będziemy chodzili. - Freitag uparcie ignorował ironiczne spojrzenie, którym obdarzał go Wank.
- Dzień dobry panom. - dygnął przed nimi Geiger, tuż po tym jak wsiadł.
Bus zatrząsł się od głośnego śmiechu, będącego odpowiedzią na powitanie Karla.
- Mam chipsy. - powiedział Freund, gdy im trochę przeszło.
- Dawaj, póki Schustera nie ma. - poganiał go Wank, który wiedział do czego jest zdolny trener, gdy odkryje, że któryś z jego podopiecznych nie przestrzega diety.
Karl uruchomił radio, by zagłuszyć odgłosy chrupania.
Gdy trener wpadł do busa pół godziny później, po Lay'sach nie było już śladu.
- Gdzie Wellinger? - spytał Schuster, grzebiąc w swoich papierach.
Cała czwórka rzuciła się do okna i ich oczom ukazał się widok na zmaltretowanego Andiego, który w dalszym ciągu był otoczony przez krąg złożony z osób przeciwnej płci w każdym wieku. Dosłownie, koło jego nóg raczkowało maleństwo w różowych ciuszkach, a o ramię opierała mu się starowinka, która mogłby być jego prababcią, a może nawet praprababcią.
Trener, zaskoczony nagłą ciszą, podniósł głowę znad dokumentów i dostrzegł zgromadzenie przy oknie.
Poszedł sprawdzić, co sprawiło, że skoczkowie go zignorowali.
Gdy zobaczył rozpaczliwą sytuację Wellingera, wściekł się nie na żarty i wysłał Freunda po młodszego kolegę.
Severin, jako że urodą nie grzeszył, nie wzbudził zainteresowania kobiet, jednak jego próby dotarcia do Andreasa wprawiły tłum w oburzenie. W ruch poszła najsilniejsza kobieca broń: torebka. I to nie jedna.
Freund, żeby chronić swoją niepiękną buźkę, zaczął główkować i już po chwili krzyknął:
- Wellinger ma ospę!
I wtedy kobiety rozstąpiły się niczym biblijne morze. Andreas, oszołomiony w pierwszym momencie, w końcu uwierzył w swoje szczęście i podiegł do busa w tempie Bolta.

~~~

Richie wykąpany, czyściutki i pachnący był gotowy na podbój świata. Nie całego oczywiście. Wystarczy mu zdobycie Wenus. Wiedział, że braknie mu niestety życia na przekonanie wszystkich kobiet o swojej doskonałości, ale robił, co mógł.
Wciągnął na siebie wąskie jeansy i rozpoczął poszukiwania zielonej koszulki, którą dostał niedawno od mamusi.
T-shirt tkwił na samym dnie walizki, co stało się przyczyną sporego burdelu na łóżku Freitaga.
Nie żeby mu to przeszkadzało, ale nie chciał zadzierać z właścicielem sąsiedniego posłania, znanym społeczeństwu jako Freund, choć taki przyjazny to on wcale nie był, zwłaszcza gdy w pokoju było brudno.
Dlatego też Richard chwycił cztery rogi narzuty i ten prowizoryczny worek przeniósł w okolice swojej torby, by zawartość owej narzuty do owej torby wrzucić.
Gdy już to uczynił, ubrał w końcu koszulkę i postanowił poczekać na Severina.
Nie było sensu wychodzić o tak wczesnej porze, teraz w klubie roiło się od gimnazjalistek, to dobre dla Wellingera, a nie dla dorosłego człowieka jakim był Richie. W dodatku nie zamierzał wylądować w więzieniu za sex z nieletnią.
Wyciągnął telefon i po chwili wszystko wyleciało mu z głowy, gdy przeczytał wiadomość wysłaną z nieznanego numeru.

***

Kryzysu twórczego ciąg dalszy. Przepraszam no.
Do TYCH DWÓCH (Wy tam wiecie, że o to o Was chodzi): jeżeli nie przestaniecie mnie dręczyć, to nie wiem, co Wam zrobię. No ale kocham Was i to dla Was. ;****

5 komentarzy:

  1. Blangie, kurczę to jest boskie! Dobrze, że Ci suszyłam o to głowę.
    Oo, już widzę maila od Ciebie.
    Ale muszę tutaj dokończyć.
    Ja się nie dziwie, że taki tłun jest wokół Wellingera. No wystarczy na niego spojrzeć. Sama byłabym jedną z tych, które do niego lgną.
    Ale oczywiście najpierw wbiłabym się do ich busa, żeby potowarzyszyć Wankowi.
    Czyżby sms od nieznanego numeru był tak naprawdę od Katriny?
    Kochaaam Cię <33

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobre dla Wellingera haha!!!
    No nie wiem bo, jak widzimy fanclub Andiego obejmuje dosłownie wszystkie grupy wiekowe płci pięknej. A cierpi na tym biedny Severin. Dlaczego on? Jego wina, że jest brzydki.
    No dlaczego nie naprzykład Wank zajmie się takimi sprawami. Przecież chyba nikt nie ma tak wyszukanych pomysłów jak on.
    Dobra. Wank to Wank
    Tekst o ospie bije na głowę. Choć pewno najbardziej zagorzałych wielbicielek i to nie odstraszy. Przecież na pewno znalazłaby się chętna na siedzenie przy łóżku Welliego, pojenie go miętową herbatką i smarowanie wszystkich jego męczących krost^^
    A Richard wolałby pewnie zostać brutalnie pokrojony na maleńkie, prostokątne kawałeczki, niż przyznać się przed kumplami, że po prostu się zakochał.
    Ty TO COŚ nazwałaś kryzysem twórczym?
    Nie próbuj nawet.
    No i liczę na szybkie wyjaśnienie treści tego SMS-a. Czy to od niej????
    Pozdrawiam gorąco kochana:*

    OdpowiedzUsuń
  3. o Boże.
    chciałabym cię okrzyczeć, ale już to zrobiłam na Wellim&Kici, więc tu po prostu ci powiem, jak bardzo Cię kocham, dobrze? <33
    no więc chyba umarłam i trafiłam do raju. To był najlepszy, powtarzam NAJLEPSZY rozdział, jaki się tu pojawił, i wcale nie mówię tego, by cię pocieszyć i podnieść na duchu. Mowię to, bo to prawda i ja po prostu padałam ze śmiechu na ziemię przy każdym kolejnym zdaniu. Nie wiem co ty brałaś, żeby napisac ten rozdział, ale po prostu wymiata i już sama nie wiem co jest najlepsze: dygnięcie Karla, potajemne wyżeranie Laysów, Wellinger otoczony babuńkami, Severin dostający torebką czy ...
    a tam, przecież swietnie wiem co.
    Wellinger rulez, every time <333
    Jak ja kocham tego chłopaka.
    I jak ja kocham Ciebie za to, że też go kochasz i pozwalasz mi go kochać jeszcze bardziej przy każdej okazji.
    Eh. Nie wiem kiedy spodziewać sie kolejnego rozdziału, nie wiem jak cię jeszcze przekonywać, że nawet jeśli chęci do pisania nie te, to jednak jak już przysiądziesz to potrafisz napisać prawdziwą perełkę, nawet jeśli ty nie czujesz jakie to jest dobre, naprawdę :D
    więc z nadzieją, że w końcu uwierzysz w siebie i swój talent kończę ten przydługi komentarz i czekam niecierpliwie na więcej Ciebie, gdziekolwiek.
    Trzymaj się mała (powiedziała ta wysoka, haha :P) <33

    OdpowiedzUsuń
  4. No przecież to genialne jest i proszę się nie czepiać!
    I jak ty tu masz kryzys twórczy, to ja nie wiem jak mam nazwać to, co właśnie ogarnęło mnie i mój mózg. ;p
    Komentarza koniec. Jak widać nawet w tym zaczynam się robić beznadziejna.

    OdpowiedzUsuń