piątek, 14 marca 2014

Idealne zwieńczenie idealnego dnia.

Richard zaczynał mieć już serdecznie dosyć Wellingera, który bez przerwy za nim łaził. A nawet jeśli udało mu się na chwilę pozbyć tego upierdliwego gnojka, to w tym samym momencie gubił zasięg, więc nie mógł zadzwonić do Katriny.
Oliwy do ognia dolewał Wank, który wszędzie ciągnął za sobą Claudię.
Freitag nie był w stanie ukryć rozczarowania, gdy Katrina oznajmiła mu, że nie wybierze się do Hinterzarten. Rozczarowanie przekształciło się w złość, bo nie potrafiła mu podać choć jednego racjonalnego powodu swojej decyzji.
Wyglądało na to, że po raz pierwszy naprawdę się pokłócili. I to do tego stopnia, że wyjechał bez pożegnania.
Teraz jednak czuł, że przesadził. W końcu nie miał prawa jej do niczego zmuszać. Poza tym brakowało mu jej, chciał usłyszeć jej głos, jej śmiech, zamierzał ją przeprosić i pewnie już dawno by to zrobił, gdyby nie ten cholerny Wellinger.
Pogrążony w rozmyślaniach o Katrinie, nie dostrzegał, że młody robi mu przysługę, bo to na nim skupiała się uwaga tłumu i dzięki temu Freitag mógł sobie chodzić niemal niezauważony, chociaż na szczęście, a może i nieszczęście, miał swoje wierne fanki, które nie uległy urokowi Andiego. Rozdał więc kilka autografów i drugie tyle uśmiechów, stopniowo oddalając się od Wellingera.
W końcu w okolicy niemieckiego domku doczekał się chwili spokoju, wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Freundem i wykręcił numer do dziewczyny. Odebrała dopiero po czterech sygnałach.
- Czego, łajdaku?
- No wiem, przepraszam.
- Już dobrze, głuptasie. Zadzwoń jak już wygrasz, pa.
Rozłączyła się, a on po prostu się roześmiał. Była naprawdę niesamowita, a w dodatku jego. No dobrze, może nie byli oficjalnie parą, ale komu do szczęścia potrzebne są jakieś deklaracje? Jemu wystarczała sama jej obecność, uśmiech, z którym otwierała mu drzwi, uwielbiał, gdy nagle wskakiwała mu na kolana i zaczynała całować jak w transie.
Tak właśnie się czuł, odkąd ją poznał. Pokazała mu zupełnie inny świat, ale nie była przewodnikiem, który z pasją opowiada o mijanych widokach. Ona po prostu szła przed siebie, nie sprawdzając nawet czy dalej idzie za nią. A on był wytrwały, bo wierzył, że gdy w końcu się zatrzymają, będą razem.
Póki co był pewien, że nie jest już tym chłopakiem, którym był jeszcze w sezonie zimowym. Dzięki Katrinie zrozumiał, co jest tak naprawdę ważne. Dotarło do niego, że seks nie jest dyscypliną sportu, elementem czegoś większego.
Czegoś, o czym ciągle bał się myśleć, czy może raczej nazwać, ale wiedział już, że to istnieje.
Co więcej, chyba sam tego doświadczał.
A więc niczym nie różnił się od Wanka.
Zaraz, była jedna mała różnica. On, w przeciwieństwie do Wanka, nie nosił zimowej czapki w środku lata.

Szczęście nie trwa wiecznie, o czym Richie przekonał się po kwadransie, gdy Wellinger pojawił się tuż obok niego. Freitag, udając, że go nie widzi, nie przerywał rozgrzewki, jednak zachowanie młodego było cokolwiek dziwne. Najpierw małpował każde ćwiczenie, które wykonywał jego starszy kolega, a później chyba próbował się ukryć za jego plecami, co było jawną głupotą, biorąc pod uwagę, że był o dziesięć centymetrów wyższy.
W końcu Richie nie wytrzymał i spojrzał w błękitne tęczówki, które budziły taki zachwyt u płci przeciwnej.
- Co się dzieje, Andi?
- No jak co, Hayboeck się na mnie krzywo patrzy. - Wellinger zrobił obrażoną minę, gdy brunet parsknął śmiechem.
- Oj, Andi. - poklepał go po ramieniu. - On się krzywi na mnie, a nie na ciebie, nie bój się.
Młody nadal wbijał w niego swoje błękitne ślepia, więc Richie westchnął, zerknął przez ramię i zaczął mówić dalej.
- Widzisz tą blondynkę, z którą Hayboeck wymienia ślinę? Niezła, co? - Andreas energicznie pokiwał głową, choć Freitag wcale na nie czekał. - No i przysięgam, że ja nie wiedziałem, że to jest jego laska, bo wiesz, lasek skoczków nie tykam. No i sióstr też, możesz spać spokojnie, chociaż ładniutkie masz siostry. Poza tym, ja już się nie interesuję kobietami. Nie patrz tak na mnie, ja po prostu skupiam się na jednej. Ale wracając do Maddy, to ta dziewczyna Hayboecka, no więc ja wtedy naprawdę nie wiedziałem, no i wiesz jak to jest, tłumczyłem ci. Podchodzisz z uśmiechem, rąsia na pupcię, głębokie spojrzenie w oczka, no i jak zatrzepocze rzęsami, to jest twoja. Dla zachowania pozorów wyciągasz ją na parkiet, tylko że jak masz pecha, to w tym momencie dostajesz prawym sierpowym prosto w szczękę. No a Hayboeck ma całkiem niezłe umiejętności bokserskie, jak mu ze skokami nie wyjdzie to może spróbować na ringu. W każdym razie od tamtej pory mnie chłopak nienawidzi i kształci się w zakresie zabijania wzrokiem, ale na szczęście jest kiepskim uczniem.
Wellinger wpatrywał się w Richarda cielęcym wzrokiem, więc tej drugi machnął ręką i poszedł do szatni, by w końcu założyć kombinezon.

Po konkursie Freitag był już pewien, że ma w życiu ewidentnego pecha, bo nawet na podium czekał na niego Wellinger. Był jednak zbyt przejęty swoim triumfem, by przejmować się młodym. Zanim jednak odmaszerował na dekorację, został wyściskany przez Freunda, a następnie Wank klepnął go w plecy tak, że miał wrażenie, że mu płuca wylecą. Uśmiechnął się do Claudii, która z niecierpliwością czekała z boku na swojego wielkoluda, po czym podążył za Wellim, który zaczynał wpadać w panikę na widok cisnących się w ich stronę dziewczyn.

Po konferencji prasowej ukrył się przed wszystkimi w jakimś ciasnym korytarzyku i zadzwonił do Katriny.
- No proszę, moja gwiazda znalazła dla mnie czas. - ziewnęła przeciągle do słuchawki.
- Zazdrosna jesteś?
- Chyba śnisz. Nawet za tobą nie tęsknię.
- Ranisz mnie.
- Richie... - zaśmiała się. - Nie powinieneś iść świętować? Z jakąś seksi blondyną?
- Pewnie powinienem. - mruknął. - Ale nie chcę.
- Jesteś impotentem?
- Katrina... sama się przekonasz. - uśmiechnął się, choć nie mogła tego zobaczyć.
- Grozisz mi?
- Przecież tego chcesz.
- No chcę, ale na moich warunkach.
- Słucham?
- Wypij grzecznie dwa piwa i idź spać. Pogadamy sobie jutro.
- Dobranoc, diabełku.
- Diabełki nie chodzą spać. Muszę korzystać póki cię nie ma. Pa.
Przez kilkanaście sekund słuchał dźwięku zakończonego połączenia, po czym schował telefon i z dziwnym uśmiechem wpatrywał się w ścianę. Bo albo mu się wydawało, albo przed chwilą Katrina przyznała, że na niego leci.
Idealne zwieńczenie idealnego dnia. I na dodatek nie natknął się na żadnego ze skoczków po drodze do pokoju. Walnął się na łóżka i marzył o tym, żeby wrócić już do Oberstdorfu.
Do Katriny.



***

Mówią, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i trudno mi się z tym nie zgodzić. Chyba przedwcześnie zaczęłam się cieszyć. No nic, zmierzam do tego, że nie napisałam nic i nie zanosi się, żebym cokolwiek napisała, więc w ciągu najbliższych dwóch tygodni raczej nie ma się czego spodziewać.

No więc to u góry tam oczywiście dla Ciebie, Madziu, może Tobie się spodoba, mi raczej już się nie podoba.

7 komentarzy:

  1. Oj maleńka. Nie wiem czy to kwestia tego, że mam w tej chwili takie optymistyczne spojrzenie na świat, czy tego że Cię już trochę znam czy w sumie nie wiem czego jeszcze, ale uśmiechnęłam się do siebie, jak przeczytałam ten Twój dopisek, no bo ... mamy się nie spodziewać niczego nowego w ciągu najbliższych 2 tygodni, tak?
    No to ja się ciesze, bo wychodzi, że jesteśmy wszystkie w znacznie lepszej sytuacji niż by wynikało z tej naszej dzisiejszej rozmowy.
    Dobra, nie pieprzę, do rozdziału.
    Jejku, nie wiem jak to robisz, ale coraz bardziej ubóstwiam tego Rysieńka, choć po tych wszystkich opowiadaniach blogowych mam trochę spaczoną wersję pana Piątka i patrząc na niego widzę Hitlera z dołeczkami ...
    Ale no, jakby to sam Rysiu powiedział, skoro dołeczki to nie Hitler, skoro czapka w lecie to Wank.
    Czy jakoś tak.
    No i lubię tego Rysieńka, chociaż ewidentnie znęca się nad Pieszczoszkiem i ma na pieńku z Hayboeckiem ...
    A ja tam dalej wierzę, że Pieszczoch i Michi się zaręczyli, mówcie sobie co chcecie.
    Tak czy tak, Pieszczoszek był wspaniałym elementem uzupełniającym ten rozdział, ale na pierwszy plan i tak wybijają się Richie i Katrina. To co ich łączy jest piękne. Nienazwane, niepewne, zapewne oboje trochę się tego boją, dla obojga jest to czymś nowym, ale to wszystko tylko sprawia, że jest to tym bardziej wyjątkowe i niepowtarzalne. I ja w nich bardzo wierzę.
    Choć tam sobie po cichu myślę, że Rysiek jeszcze nieraz coś spieprzy, ale cicho sza, bo jeszcze usłyszy.
    No i co tu dużo mówić, po prostu kocham.
    Ich i Ciebie.
    I będzie dobrze, kocurku, pamiętaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze. To co łączy Rysia i Katrinę można już nazwać całliem sporym uczuciem.
    Wellinger przyklejony do Rysia mnie rozbawił.Michi na horyzoncie to strzał w dziesiątkę. Ale i tak szkoda jego buźki na boks ;)
    Nie jest źle, niczym się nie martw, historia idzie do przodu. Jesteśmy z Tobą, pamiętaj ;**
    Dzielna kobietko ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Po konkursie Freitag był już pewien, że ma w życiu ewidentnego pecha, bo nawet na podium czekał na niego Wellinger" Leżę! Hahaha :D Biedny, biedny Rysiu, ale ja go pocieszać nie będę. Ma od tego Katrinę :)
    Nie umiem się doczekać aż ta dwójka znów będzie razem. W sensie, że w jednym miejscu i czasie, bo tak przez telefon to nie to samo! A oni są razem tacy cudowni! Taa... to cud, że używam przymiotnika "cudowny", pisząc o Freitagu :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Skarbie Ty mój najkochańszy. W końcu znalazłam chwię, by przeczytać mój rozdział urodzinowy. Jestem pod ogromnym wrażeniem. I kurde. Biedny Welli, no jak on tak mógł, rączki na pośladki i trzepocze rzęsami? Czy coś pomyliłam? XD
    No nic, w każdym bądź razie mi ten rozdział bardzo się podoba i dziękuję ci z całego serduszka za to :*
    Wybacz, że nie napiszr Ci długiego elaboratu, jaki to cudowny rozdział, ale ze względu na późną porę i wypity alkohol sobie daruję xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, wytrzeźwiałam, przeczytałam jeszcze raz i doszłam do wniosku, że czytanie o 3 w nocy mi nie służy.
      Rozbraja mnie Wellinger, który wszędzie łazi za Rysiem, no bynajmniej Rysiu odnosi takie wrażenie. A związek Rysieńka robi się chyba coraz bardziej poważny. No i teraz w końcu wiem, że mi się pomieszało, bo to nie Welliś dostał wpierdol, tylko Rysiu hehe. Co ten alkohol z człowiekiem robi, wszystko się potem człowiekowi miesza..
      A Michi walczy o swoją kobietę :D I dobrze hehe. Dobrze, że nie umie zabijać wzrokiem, bo nasz Rysiu już dawno byłby martwy. I Michi na boksera? No proszę cię. Mój słodziak kochany? Nie, to nie przejdzie.
      Jeszcze raz dziękuję za ten cudowny rozdział :*
      Kocham cię łobuzie :*
      PS. Wiedziałam, że będzie Michi, no wiedziałam heh

      Usuń
  5. Skarbie, wiesz, że jesteś genialna?
    Dobra wiesz, tylko się ukrywasz. to opowiadanie jest niesamowite.
    Bo wiesz, z jednej strony śmieszne, poprawiające genialnie nastrój, poprzez pokazanie skoczkowej inteligencji. A z drugiej strony ma cholerną głębię, bo przecież nie tak banalnie zmienić nawyki i poświęcić się drugiej osobie, ROZUMIEĆ JĄ RÓWNIE DOBRZE, JAK SAMEGO SIEBIE.
    Tak... Nasz Rysieniek to ma w życiu problemy. Welliś się go czepia:D
    Jak tak mu przeszkadza, to niech go ładuje do bagażnika i mi przywiezie.
    Mi nie będzie przeszkadzał.
    Co ten Haybock taki nerwowy, przecież jego dziewczyna nie na na plecach naklejki, że nią jest.
    Skąd Andi miał wiedzieć. No, ale swoją drogą łapki mu już przy pierwszym spotkaniu mogły nie latać.
    Dobra... Nie mogły chyba bo jest facetem, i to przystojnym facetem.
    Więc marne szanse.
    A co do naszego wątku głównego,ta ich kłótnia, plus pogodzenie się były przesłodkie. Czasem tak trudno aby dwójka ludzi się dobrała, ładujemy się w związki idealnie niedopasowane. Więc trzeba przyznać, że szczęście mają ogromne, bo pasują jak dwie identyczne kropelki wody.
    I po tym odcinku ostatecznie straciłam obawy, że oni się po prostu zaliczą,wiesz? Bo w ich wykonaniu, to już nie zaliczenie, to uczucie... I cokolwiek by zrobili, będzie to uwarunkowane miłością.
    Tak sobie myślę, że miłość to nie gwałtowne pożądanie od pierwszego wejrzenia, bo ono wybuchnie, rozpali się, ale w sumie zazwyczaj bardzo szybko spali. Miłość właśnie najpierw musi dojrzeć, potem zmienić tych którzy na nią zachorowali, a dopiero na samym końcu rozkwitać. I wówczas istnieje nadzieja, że się uda.
    A co do Wankiego, on chce szczęścia swojej siostry i przecież nawet się cieszył, że kogoś sobie znalazła. Więc ufam, że jej obawy są troszeczkę na wyrost.
    Kocham Cię Talencie<3


    OdpowiedzUsuń
  6. Jest idealnie. Jak to miło poczytać o Rysiu, który mądrzeje i zaczyna zdawać sobie sprawę z własnych uczuć. A Katrina jest niesamowitą dziewczyną. Pięknie piszesz o łączącym ich uczuciu.
    Czepianie się Wellingera to rzeczywiście problem^^ Też bym taki chciała mieć. Biedne dziecko, fanki na każdym kroku go molestują i rzucają się na niego. No naprawdę :D
    Moim skromnym zdaniem Katrina nieco przesadza z obawami na temat reakcji Wanka. Nie taki diabeł straszny, jak go malują^^ A on znowu nie aż taki diabeł :P
    Michi ;**
    Pozdrawiam ;)
    p.s. I zapraszam na nowe rozdziały ;))

    OdpowiedzUsuń