piątek, 28 marca 2014

Nowe życie.

Chwile szczęścia u boku Katriny trwały o wiele krócej niż się spodziewał. Dziewczyna uparła się, by wracać do Niemiec jeszcze tej nocy, a już w ogóle nie chciała słyszeć o pozostaniu na zawodach i poznaniu jego kumpli.
Przekonywał ją wszystkimi możliwymi sposobami, ale była nieugięta. Postanowił odpuścić i tak do głębi ujęty tym, że przejechała taki kawał drogi tylko dla tych paru minut razem.
Dzięki temu uzyskał odpowiedź na te wszystkie pytania, które tak bardzo bał się zadać nawet samemu sobie.
Teraz był już pewien.
Ta pewność go uskrzydlała. Był niemal nieprzytomny, gdy wracał do hotelu po tym jak jego własne auto zniknęło z horyzontu.
Czuł się jak nowonarodzony, jak gdyby wszystko co było do tej pory nie miało żadnego znaczenia, a było tylko wstępem do prawdziwego życia, które rozpoczął, kiedy ujrzał Katrinę na tym parkingu.

Po Wiśle była na szczęście krótka przerwa, więc mógł choć na kilka dni wrócić do domu. Ściślej do mieszkania Katriny, bo u niej było jakoś wygodniej.
Początkowo oboje byli dziwnie skrępowani swoją obecnością, poruszali się w nowej rzeczywistości jakby po omacku.
Ale Katrina znów przejęła inicjatywę i po prostu przysiadła obok niego na kanapie, a potem oparła głowę o jego ramię jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem. Objął ją tym ramieniem, zyskując w zamian najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział.
I było po prostu dobrze.
Tak cholernie, zwyczajnie dobrze.
Tak dobrze jak może być tylko wtedy, gdy dwoje ludzi znajdzie to, czego wcale nie szuka.
Nawet, gdy nazwanie tego jest dla nich za trudne.
Ale czasami jest tak, że słowa są zupełnie zbędne.
Czasami słowa nie są w stanie oddać tego, co tak naprawdę się dzieje.
Bo jak wyjaśnić drugiej osobie, że stała się centrum naszego świata?
Że dzień nie zaczyna się od wschodu słońca, a od jej uśmiechu?
Że deszcz to już nie opady z nieba, a jej łzy?
Że burza to nie błyskawice gdzieś w oddali, a nieporozumienie między nimi?
Jak opisać szczęście, które nie ma początku ani końca?
Słowa nie są w stanie sprostać wielu sytuacjom.
Ale wystarczy jedna wymiana spojrzeń i ta druga osoba już wie. Bo przecież jej spojrzenie wyraża dokładnie to samo.
Proste gesty niosą o wiele wymowniejszy przekaz niż miliardy wzniosłych słów.
On wcale nie musi wykrzykiwać miłosnych wyznań pod jej oknem, by ona wiedziała jak bardzo jest dla niego ważna.
A ona nie musi każdego dnia ubierać się jak księżniczka, by pokazać mu, że jej na nim zależy.
Nie wystarczy znaleźć kogoś, kto nas pokocha.
Żeby być szczęśliwym trzeba znaleźć kogoś, kto nas zrozumie nawet wtedy, gdy milczymy.

Gdy wrócił po konkursie w Einsiedeln zastał Katrinę z uśmiechem siedzącą przy wypchanej po brzegi walizce.
- No nie mów, że wyjeżdżasz teraz, kiedy ja mam trochę wolnego.
- Oj głuptasie. - podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. - Razem wyjeżdżamy, coś nam się od życia należy.
- Aha. - już z wyraźną ulgą pocałował ją i poszedł do siebie, żeby się przepakować.
W zasadzie nie wiedział nawet gdzie ona zamierza jechać, ale to przecież nie miało znaczenia. Wrzucił do torby standardowe wyposażenie wyjazdowe i wrócił do niej, by przekonać się, że Katrina przynajmniej w jednej kwestii nie różni się niczym od innych kobiet.
- Skarbie, na ile my wyjeżdżamy?
- Na tydzień. - odpowiedziała mu z niewinną miną, po czym usiadła na walizce i z satysfakcją stwierdziła, że jednak uda się ją zasunąć.
- Szalona. - mruknął pod nosem, na tyle wyraźnie, by dotarło to do jej uszu.
Szarpnęła go za koszulkę, przyciągając go do siebie.
- Uważaj na słowa, Freitag. Bo będę musiała cię ukarać. - uśmiechnęła się, mrużąc przy tym oczy.
- Brzmi kusząco, ty moja szalona kobieto.
- Nie jestem twoja, baranie. - wpiła się w jego usta, przewracając go tak, że grzmotnął plecami o podłogę. - Możesz sobie pomarzyć.
- A żebyś wiedziała, że marzę. - poruszył znacząco brwiami.
- Ciebie powinni leczyć, Freitag. Ty jesteś naprawdę poważnie chory. - stwierdziła, układając głowę na jego klatce piersiowej. - Ale przynajmniej jesteś wygodny.
- Cóż to za pochwała z twoich ust. - położyć dłonie na jej biodrach. - A my tam będziemy mieć wspólny pokój?
- No jasne. Będziesz miał cały balkon dla siebie.
Roześmiał się, obracając jej słowa w żart, choć znając ją, mogła mówić zupełnie poważnie. Tak naprawdę przy niej niczego nie można było być pewnym. A on pokochał to życie na krawędzi, te pełne ironii dwuznaczne wypowiedzi, tą ciągłą huśtawkę nastrojów i wszystkie jej dziwactwa. Zakręciła jego światem tak, że chwilami nie nadążał, ale ani myślał rezygnować. I nie chodziło tylko o to, że nigdy się nie poddawał, po prostu zbyt wiele miał do stracenia. To ona była nagrodą w tym maratonie i zamierzał biec tak długo jak ona będzie go dopingować.


***

A macie, za to mi skończył się zapas rozdziałów... nieważne.
Jakby ktoś chciał to zapraszam na http://inna-konstelacja.blogspot.com/
Buziaki dziewczynki ;**

9 komentarzy:

  1. No dobra, wstałam, jestem gotowa dzisiaj zostawić coś po sobie.
    Ty wiesz doskonale, że wspięłaś się na wyżyny geniuszu w tym rozdziale, prawda?
    Mała, ja uwielbiam Twoje opisy. Uczuć, miłości, pełne metafor, które tak łapią za serce,że Ty sobie tego nawet nie wyobrażasz.
    Bo to jest takie prawdziwe, takie życiowe i takie Twoje, wiesz? Wzruszasz mnie do łez, przedstawiając tą ich miłość, do której w końcu oboje dojrzeli, a potem walniesz na koniec taką radosną, pełną śmiechu scenkę, że mogę otrzeć łzy i się uśmiechnąć.
    Katrina sobie może mówić co chce i tak wiem, że nie pozwoli Rysiowi spać na balkonie.
    I tak po cichu sobie myślę, że ten wyjazd będzie dla nich bardzo przełomowy, ale nie kraczę już, poczekam cierpliwie na kolejny.
    Muszę Cię jakoś zmobilizować do napisania go. Tak bardzo Szybko ^^
    Przepraszam Cię za ten nieogarnięty komentarz. Po prostu każdy kolejny rozdział jest jeszcze lepszy od poprzedniego i za każdym razem jeszcze bardziej brakuje mi słów.
    I dziękuję Ci za to.
    Kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana moja. Powinnam Cię chyba po stokroć przeprosić, że tak strasznie Cię zaniedbałam.
    Ja wiem, jestem do dupy, bo nie jestem w stanie napisać nawet jednozdaniowego komentarza na czas.
    Ale wybacz mi.
    Ja naprawdę czytam wszystko na bieżąco.
    I coraz bardziej się w tym zakochuję. Te Twoje wszystkie opisy, metafory. To jest piękne.
    Bo w Twoich opowiadaniach jest coś takiego specyficznego. Nie dość, że ukazują jakąś historię, to jeszcze uczą prawd życiowych. Naprawdę jesteś genialna.
    Kocham Cię bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + ja nic nie mówię, ale mój komentarz jest dziwnie podobny do komentarza Sylwii, którego wcześniej nie czytałam. O.O

      Usuń
    2. Julka, bo to pierwszy raz? ^^

      Usuń
    3. Haha. No właśnie nie i to mnie przeraża :D

      Usuń
  3. Dokładnie to;)
    To co Ci wczoraj napisałam, ten rozdział był najcudowniejszy, ale i tak znając Ciebie jeszcze to przebijesz.
    Bo twoje opowiadania, to różnorodność odcinków jakich ten świat nie wiedział. Emocje we wszystkich odcieniach kolorów, poruszające każdą najmniejszą komórkę ciała, zupełnie inaczej.
    No.
    Mój geniusz<3
    I mój Rysiu.
    To znaczy oczywiście Katriny, a nie
    mój, ale to nie znaczy, że nie mogę się
    na nim roztkliwiać.
    Rozczulił mnie już pierwszym zdaniem
    "u boku Katriny". Nie ma już w nim tej
    typowej męskości, która przecież kazałaby powiedzieć, iż to kobieta jest tworem stojącym u boku wielkiej gwiazdy skoków, a nie na odwrót.
    W sumie to będzie genialny związek i bardzo oryginalny, bo rzadko się zdarza, że trafia w miłości kosa na kamień. A oni są identyczni i co więcej nawet ich to "życie na krawędzi" cholernie pociąga.
    Rysiu śpiący na balkonie;)
    Ojoj, chyba już najwyższy czas aby nie został tam wyrzucony. Ale bardzo dobrze, że tylko czekali, że wiedzą już że miłość to relacja, ofiarowanie siebie drugiej osobie, a nie tylko fizyczna przyjemność.

    I ten fragment o burzy i deszczu, który wdeptał mnie w ziemię całkowicie.
    Mogę go tylko kochać.
    I Ciebie też<3
    Także kocham cholernie mocno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś wyjazd się szykuje? :) No, no. Moja wyobraźnia podsuwa mi tu różne pomysły, ale jestem pewna, że mimo to uda Ci się mnie zaskoczyć. No, bo jak to powiedział Rysiek przy Katrinie to niczego nie można być pewnym.
    Twoi bohaterowie, niby są specyficzni, a jednak tak bardzo prawdziwi <3 kocham sposób w jaki ich kreujesz! I do tego te łapiące za serce opisy i przenośnie. Nic tylko zazdrościć Ci umiejętności tworzenia takich cudeniek <3
    Czekam na następny rozdział i jestem ciekawa co też nasza Katrina wymyśliła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest cudownie. Jak widać ich miłość chyba dojrzewa.
    Opisy i metafory są nieziemskie, co zapewne już wiesz dobrze.
    Wspólny wyjazd? Naprawdę dziewczyna potrafi zaskoczyć swoimi pomysłami. Tak się tylko zastanawiam, czy podczas tego wyjazdu coś się wydarzy....
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany... przecież to jest takie cudowne. Twoje opisy są naprawdę niesamowite. Takie wymowne i pełne treści pomimo małej ilości słów. Może nie obszerne, ale bogate w treść. To jest cudowne. Najlepsze.
    Rysiu i Katrina dość nietypowo zaczynają swoje wspólne życie, ale liczy się przecież tylko to, że razem. Prawda? Mają siebie. Zaczęli sobie zdawać sprawę z wagi swoich uczuć.
    I Katrina wyszła mu naprzeciw. Najpierw jechała do niego, a potem wymyśliła wspólny wyjazd. Jest chodzącą zagadką.
    Świetna dziewczyna.
    Pozdrawiam, buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń